Jestem mięciutka- tak powiedziało kiedyś o mnie pewne dziecko po kilku chwilach spędzonych na moich kolanach. Tak, ważę trochę za dużo...
Mam Męża i dwóch Synków. Kocham.
Co to znaczy, że chciałabym schudnąć z miłości?
- Ważę ponad 100 kg. Kręgosłup mam w słabym stanie, a moje serce jest wciąż otwarte na kolejne dzieci... Chciałabym być ponownie mamą, ale otyłość to spore ryzyko.
- Synkowie coraz sprawniej się poruszają, na wiosnę pewnie zaczną jeździć na pierwszych rowerkach, a ja nie będę miała siły nie tylko za nimi biegać, ale i chodzić... I generalnie szybko męczę się przy aktywnej zabawie z nimi, a chciałabym szaleć z nimi bez końca!
- Chciałabym być atrakcyjniejsza dla mojego Męża...
- I wreszcie- Pan stworzył mnie wspaniale, chciałabym nie marnować Jego daru...
Jestem ekstrawertyczką. Potrzebuję ludzi. Potrzebuję, by ktoś mnie to wspierał. Wstydzę się tak bezpośrednio o tym mówić i pisać np.na facebooku...
Na dziś tyle. Jutro napiszę o moim planie na to chudnięcie i o pierwszych dniach. Aha! i skoro z miłości, to zaczęłam tę "walkę" 14 lutego ;)
Gratuluję pomysłu Ewa, silna i wytrwała dziewczyna z ciebie! Trzymam kciuki i jeśli chcesz przepis na sałatki dla harującej matki to daj znać :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Sałatki- tak, poproszę! A może załóż bloga z sałatkami dla harujących mam? ;)
UsuńJa też gratuluję! życzę wytrwałości i wspieram wszystkimi możliwymi środkami ;) powodzenia!!
OdpowiedzUsuńDzięki, potrzebuję tego!
UsuńJa z takich samych przyczyn postanowiłam pozbyc się kilku kilogramów :) Jestem dietetykiem, więc mogę dorzucic coś od siebie. A poza tym zaczęłam cwiczyc z Ewą Chodakowską :)
OdpowiedzUsuńŻebym mogła ćwiczyć z Chodakowską, muszę chyba trochę odciążyć swoje stawy ;)
UsuńPolecam "Skalpel" :) Opiera się na cwiczeniach statycznych. Choc i tak nieźle dają w kośc. Ale za to jaka satysfakcja po! :)
OdpowiedzUsuńMoże "Skalpel" będzie dla mnie kolejnym levelem... może za miesiąc- dwa będę gotowa na zintensyfikowanie wysiłku.
UsuńA ja polecam na początek spacery :) Niby mała rzecz, a działa cuda! A potem zamienić spacery na truchtanie :) No, a potem to już półmaraton :) Tak było u mnie. Najważniejsze to wprowadzać małe zmiany, ale tak na dobre. Trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńMięciutka. To bardzo miłe. Pewnie na to określenie zasłużyłaś nie tylko miękkim ciałem ale też przytulną osobowością:-)
OdpowiedzUsuńBardzo piękny pomysł na bloga. To co piszesz o schudnieciu z miłości jest mi bliskie. Bardzo bliskie. Zamina diety nie jest jednak prosta niestety to wiem. Super że Ci się udało zrzucić już troszkę. Małe kroczki prowadzą do celu. Trzymam kciuki i może będę brać przykład.
ps. nie wiem jak z komórki można się podpisac nie podając namiarow na siebie...
dollori
Ewa, jestem pod wielkim wrażeniem! Wiem, że to bardzo trudne zmienić podejście do odżywiania i ćwiczeń.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, aby nie zabrakło Ci sił do codziennej walki. Twoi Chłopcy są warci każdego trudu :)
Marysia