środa, 15 lutego 2017

Równo 2 lata

Równo 2 lata temu napisałam pierwszą notatkę na tym blogu. Warto do niej wrócić, dziś sama czytałam ją z pewnym sentymentem... Link TUTAJ. Wiele zmieniło się od tego czasu:

* jestem już matką czwórki Dzieci, Bliźniaki przyszły na świat szczęśliwie 10 miesięcy temu

* nie jestem gotowa myśleć o kolejnym potomstwie, choć Najstarszy się o nie wytrwale modli ;)

Chciałabym wrócić przede wszystkim do zdrowego stylu życia, by lepiej się czuć i przy okazji trochę schudnąć. Do lata jeszcze kawałek, chciałabym zmieścić się w strój kąpielowy i krótkie spodenki kupione 2 sezony temu i założone kilka razy. Naprawdę są ładne... :) Chciałabym mieć więcej siły do szaleństw na świeżym powietrzu z Chłopakami. 


Tym razem do działania zainspirował mnie mój Mąż. To On od 2 tygodni zdrowo żyje. Łatwiej będzie gotować i robić zakupy, gdy i ja się przestawię. 

Dziś co prawda średnio się spisałam, bo zjadłam kilka słodyczy (muszę przecież dokończyć słodyczowe zapasy, żeby tak nie kusiły, prawda...? ;) ). Jutro chcę jeść co 3- 3,5 h, a jeśli trudno mi będzie to zjem jakieś warzywo na surowo. 

Szykuję się też psychicznie do powrotu do ćwiczeń oraz do czegoś jeszcze... Ale o tym jutro.


Foto: https://www.flickr.com/photos/zedzap/14764459556/in/photolist-ouFHrw-s9n7Vs-qT6CDD-7DnreB-qLDVqB-rAu2zB-7Dgh6c-ex75uc-pj3fja-7AJ4X3-4AbMXU-iufyrN-8AFyer-8hGg7M-raByPo-RDLbbv-nnrjPD-RiFJz7-jVjBgC-ofhEyU-hgoM4R-6u1i35-sjCPeH-q9NmCA-coFydm-ijh9F-j3qwfQ-qB2cHd-8oQznJ-91hUaM-8NHg5L-RuxzWq-nKzHe1-pqvk35-oTwhcr-e1yHdk-6DyNx1-o3MHaQ-wTYVTj-bGYnyv-7NTdbo-qE2Qvi-6vZy6D-9hzCry-57GDpY-owp1pq-RNXCFZ-oWYp6A-7i6zVV-6BiTET

sobota, 3 października 2015

Żebyście już wiedzieli

Miało się tak wiele dziać na moim blogu. Zapowiadany w sierpniu wielki powrót nie nastąpił z obiecywaną częstotliwością i efektami. Cóż, nastąpić nie mógł. Czas powiedzieć to otwarcie. Już w połowie sierpnia wiedziałam, że jest nas więcej :). A taki stan, wiadomo, odchudzaniu i przesadzaniu nie sprzyja. Udało mi się zachować do teraz wagę z sierpnia, więc samo to uważam za sukces. Tym bardziej, że podwajamy ilość naszych dzieci! 


Foto: https://www.flickr.com/photos/dianasch/16402574116/

środa, 2 września 2015

Cisza na blogu, a w życiu akcja

U mnie dokładnie tak, jak w tytule. Dzieje się tak wiele, że aż trudno znaleźć chwilę na otworzenie laptopa. Większość spraw internetowych załatwiam przez telefon, ale długiego pisania w tej formie nie znoszę... 
Co u mnie? Właściwie dobrze. Idąc za radą jednej z czytelniczek, póki co przestaję się ważyć (no może żeby emocji na blogu nie zabrakło najwyżej raz w miesiącu stanę na wagę i uwiecznię to dla Was). Nie będę chudła na siłę, ale postawię na dobre samopoczucie i zdrowy styl życia. Jeśli przy okazji schudnę, bardzo się ucieszę. 
Założyłam sobie 95 kg do chrzcin Bratanicy. Nie udało się, ale i tak mam wrażenie, że wyglądałam szczuplej niż 2 tygodnie wcześniej. A czułam się zdecydowanie lepiej! 
Łatwo nie jest, ale w miarę sztywno trzymam się pór posiłków oraz ograniczam cukry i kalorie. Przeprosiłam się też z sałatą ;). 

foto: www.flickr.com Elizabeth Hahn


piątek, 14 sierpnia 2015

Szybki tydzień. Znów czwartek.

Znów czwartek i znów prawie taki sam wynik. Trochę jestem zawiedziona, bo naprawdę bardzo pilnowałam się z jedzeniem (ilościowo i jakościowo) i byłam prawie cały czas w ruchu. 5 dni spędziłam (kilka spędziliśMY) z Dzieciakami nad jeziorem. Mieszkaliśmy w domku letniskowym i bez ustanku byliśmy w akcji. A to pływanie, a to budowanie zamków, zbieranie kamieni, bieganie za pędzącym na rowerku Starszym itd. I ile skwierczenia (słonina tak ma) na słońcu w niemiłosierny upał! 
Cóż, nawet jeśli waga tego nie potwierdza, czuję się o wiele lepiej! I nawet po ubraniach widzę, że nieco luzu jest. Hm, pozostaje mi mieć nadzieję, że może jakieś mięśnie mi się wzmacniają (a one przecież ciężkie są chyba...). 

W minionym tygodniu tylko 2 razy sumiennie przećwiczyłam 30 minut bez przerwy. W pozostałe dni zajęta byłam aktywnościami fizycznymi, o których wspomniałam. 

Zaczyna się czas, w którym coraz mniej brakuje mi cukru (w jakiejkolwiek postaci). Coraz łatwiej sięgam po ogórki gruntowe i sałatę jako podwieczorek. Oby tego nie zaprzepaścić. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Czwartek i waga

Dziś czwartek. Czas na chwilę prawdy. Przyznam, że wiedziałam, iż rekordu nie będzie, bo po urlopie w górach, czyli 1,5 tygodnia temu, waga wskazała 103 (o zgrozo!). W związku z tym dzisiejszy wynik mogę uznac za przyzwoity.
Ostatnio jedna z Czytelniczek zapytała mnie, czy mam jakiś cel, ostateczną wagę, którą chcę osiągnąć i chociaż odpowiedziałam Jej coś o około 70 kg, to było to raczej wymyślone na szybko niż postanowione. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że ustalanie sobie konkretnych, małych celów mogłoby być dla mnie mobilizujące. Celuję więc: do chrztu Maleństwa chcę ważyć 95 kg! Myślę, że to realne przy sporym wysiłku. 

Kasiu, pytałaś w komentarzu o trzeci dzień- rzeczywiście, łatwy nie był. Tzn. utrzymałam postanowienia posiłkowe i nawet byłam zmotywowana do ćwiczeń! Niestety, upał w połączeniu z całodzienną i nieustaną opieką nad Łobuzkami dały mi się we znaki i usnęłam przy ich usypianiu... Obudziłam się po 1 w nocy (podobnie zresztą, jak noc wcześniej...) i dałam radę wziąć prysznic i zmienić obszar polegiwania. Nie mam jednak potwornych wyrzutów sumienia, bo bardzo dużo ruszałam się tego dnia. Byłam 3 godziny na plaży (i placu zabaw, który jest obok) z Dziećmi. Podróż w obie strony również przebyłam pieszo (Starszy- na rowerku, Młodszy- w wózku). To był dobry czas. Mieliśmy radości co niemiara! Największą frajdą było spontaniczne pranie krowy Młodszego ;) Wypadła Mu z rąk do wody, więc już nie oponowałam.
Młodszy pierze :)
Jest jeszcze coś, co wprawiło mnie wczoraj w świetny nastrój. Odwiedziny Zuzy, znajomej jeszcze z czasów mieszkania w Wielkim Mieście. Nie widziałyśmy się ponad 1,5 roku. Chłopaki od razu Ją pokochali, ale miałyśmy też chwilę, by zamienić parę słów. To było dla mnie naprawdę ożywcze spotkanie. Zuza zaskoczyła mnie też prezentem, z którym się u nas zjawiła. Torba gruszek, olej kokosowy i własnoręcznie zrobione masło orzechowe! To było piękne. Poczułam, Zuza, że naprawdę jednoczysz się ze mną w walce o moje zdrowie i kilogramy. 
A dziś? Dziś jesteśmy (ja i Dzieci) od popołudnia w domku moich Rodziców nad jeziorem (i w lesie). W taki upał trudno znaleźć sobie miejsce w mieście. Dałam się Tacie wyciągnąć z domu. Jutro dojeżdża Mężu i zostajemy tu co najmniej do poniedziałku. Kąpiel w czystym i delikatnie chłodnym jeziorze sprawia, że choć na chwilę nie czuję się, jak na skwiercząca skwarka na patelni... Chłopcom zabawa w wodzie również bardzo odpowiada. Gorzej z jej zakończeniem ;). Tylko ognisko jest wystarczająco silnym argumentem, choć dziś tego planu nie zrealizowaliśmy. O 19 nadal było prawie 30 stopni (w dzień prawie 40). 
Chciałam dziś popływać wpław 30 minut, jednak udało mi się tylko około 15, bo nie mam ze sobą okularów do pływania, a bez nich nie lubię pływać krytą żabką. Pływałam więc żabo-pieskiem: kończyny jak do żabki, a głowa, jak u psa- nad wodą ;). Po 15 min. mój szyjny kręgosłup stwierdził, że to słabe rozwiązanie. Jutro Mężu przywiezie okularki. Będzie lepiej!


środa, 5 sierpnia 2015

Siłownia

Szykowałam taki ładny post i... zasnęłam  przy usypianiu Chłopaków. Teraz jest już prawie środek nocy. Ja ledwo widzę na oczy. Piszę przy użyciu telefonu...
Jest się jednak czym pochwalić. Dieta utrzymana przez te 3 ostatnie dni! (No, tylko mała wpadka z łykiem słodkiego jogurtu mi się zdarzyła, ale odpokutowałam to ćwicząc dziś 2 razy po około 35 minut! Raz- rozgrzewka plus ćwiczenia na zdrowy kręgosłup. Dwa- siłownia na świeżym powietrzu. Mimo upału udało się poćwiczyć popołudniu!

Dziękuję Wam za tak żywe komentowanie! To naprawdę napędza mnie i bardzo motywuje!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

To już naprawdę powrót

Ech, miało być tak pięknie i z Mężusiem, ale trochę Mu wena uciekła... I mnie chyba też. 

Natchnienie do powrotu do odchudzania (a właściwie zdrowego trybu życia) wracało do mnie przez ostatnie dni, ale dziś osiągnęło kulminację (zachęcam do przeczytania posta pierwszego "Dlaczego z miłości"?, w którym wyjaśniam o co w tym blogu chodzi ;) Skąd kulminacja? Nie mogę się tym nie podzielić. Zostaliśmy poproszeni (ja i Mężu) o zostanie rodzicami chrzestnymi mojej malutkiej Bratanicy :)! Tak się cieszymy! To będzie moja pierwsza chrześniaczka! I pierwsza nasza córka ;). 

Chciałabym nie tylko mieć siłę, by bawić się z Nią (i całą czwórką "naszych" dzieci), ale i przyzwoicie wyglądać w sukience na chrzcie. Nie marzę nawet o tym, że będzie to opcja "zgrabnie", choć na wersję "bez drugiej pupy (zwisającego dużego brzucha) z przodu" mam nadzieję. A wyzwanie jest tym większe, że mam tylko 3 tygodnie (!). Muszę przewalczyć pierwszy tydzień. Później już ruch jest coraz większą i większą przyjemnością. 
Powinnam też przeprosić się z rukolą i sałatami... Ostatnio prawie w ogóle nie jadłam sałat. Pewne zdarzenie o tym zaważyło. Ponad 2 miesiące temu kupiłam w Biedronce pudełko rukoli i (jak to miałam w swoim zwyczaju) zamierzałam spałaszować na raz, listek po listku, przynajmniej połowę porcji. Co więcej- umyłam (niestety, dość pobieżnie) zielsko, choć na opakowaniu napisali, że nie trzeba myć. Zjadłam ze smakiem sporą gromadkę zieleniny z mojego talerza. Po chwili do konsumpcji swojej porcji przystąpił Mężu. Po kilku gryzach wyłowił z rukoli zwłoki... dorodnego pająka (takiego dużego z czarnymi grubszymi kończynami!). Co prawda nie boję się pająków i trudno obrzydzić mi jedzenie, to jednak widok ciała tego stworzenia w rukoli "gotowej do spożycia" wstrząsnął mną wyjątkowo. Musiałam mocno powstrzymywać się przed przedwczesnym uwolnieniem zjedzonego zielska. ...i od tamtej pory nie byłam w stanie przełknąć nic sałatopodobnego... Dopiero dwa dni temu zrobiłam i zjadłam (choć z lękiem) sałatkę.


Na dziś tyle wynurzeń. Do ważenia wracam w czwartki. Do diety i ćwiczeń od zaraz tj.od poniedziałku 03.08. 

Foto: flickr.com