poniedziałek, 30 marca 2015

Demotywacja


Słabo jest.
Nie chce mi się nawet pisać.
Od 4 dni zero ćwiczeń.
Nastrój podły.
Dwa paski czekolady zjedzone przed chwilą.
Coraz mniej warzyw w lodówce.
I tak nie zejdę do 100 na Święta.
Przygnębienie.
Tyle.

Foto: darwin Bell flickr.com 


czwartek, 26 marca 2015

Czwartkowo

Dziś kolejna "chwila prawdy". Nie ma rewelacji, ale i źle chyba nie jest. Tym bardziej, że teraz u mnie czas w cyklu, gdy więcej wody zatrzymuje się w organizmie ;). 
Nie sądzę, że uda się do Świąt zejść poniżej wyniku 3-cyfrowego... Cóż, nie to w Świętach najważniejsze, dzięki Bogu! :) 

Wracam do normy po rozstrojeniu w Warszawie. Łatwiej mi trzymać pory posiłków i mniej mam okazji do niezdrowego jedzenia. 

Ćwiczę teraz więcej niż zwykle, bo Mężuś wyjechał na 3 dni z kluczykiem do samochodu w kieszeni. Zainspirowało to nas do zakupu krzesełka rowerowego (nareszcie!). Codziennie rowerem odwożę i odbieram Starszego z przedszkola! To niezły wysiłek, chociaż daleko nie jest (nieco ponad 1 km), jest sporo wzniesień terenu, więc mam gdzie się zmęczyć. Synek jest zachwycony nową formą transportu! 

niedziela, 22 marca 2015

Powrót

Był wyjazd to i powrót być musi. Dobry czas mieliśmy w Stolicy. Załatwiliśmy kilka spraw, kupiliśmy pralkę (hurra!), a P. w przypływie dobrego serca, kupił mi smartphone, dzięki któremu będę mogła bardziej panować nad moimi firmowymi sprawami mobilnie (wspaniale!). Poza tym odwiedziliśmy rodzinę Mężusia i pojeździliśmy komunikacją miejską (Starszy to uwielbia!). 

A sprawy odchudzaniowe? Tak sobie... Jak widzicie, nie było pomiaru wagi w czwartek, bo i wagi nie było na podorędziu. Myślałam sobie, żeby zważyć się dziś, ale nie... Boję się ;) Poczekam do czwartku! Rzeczywiście, trudniej było mi przestrzegać swoich "zdrowych" zasad na wyjeździe (nawet mimo tego, że przygotowałam 3 słoiki zupy i 20 malutkich pulpecików z indyka na wyjazd!). Nie ćwiczyłam- nie było ani czasu, ani warunków. Zjadłam nieco więcej słodkiego niż normalnie. Kilka razy coś tam skończyłam po dziecku i raz jadłam po 21 (babskie ploty w restauracji...)! 

Szczerze pisząc, opadła mi trochę motywacja przez ten czas... Dziś już niewiele brakowało, bym otworzyła czekoladę Milkę, która leży u nas w szafce i czeka na lepsze czasy. Oby ten spadek motywacji był chwilowy...

Foto: flickr.com Filip Bramorski  

środa, 18 marca 2015

Wyjazd

Długa przerwa w pisaniu nastąpiła. Z jednej strony to dobrze (bo Mąż w domu na dłużej został), z drugiej źle (bo jak nie piszę i nie czytam komentarzy, to łatwiej się demotywuję, no i zawodzę oczekiwania czytających z wypiekami na twarzy ;)  ). Zauważam, że gdy Mężu jest w domu, rzadziej piszę. Generalnie o blogu nic nie wie (choć mam wrażenie, że się domyśla) i chyba póki co nie chcę Mu mówić. A trudno mi czekać w jednym łóżku aż zaśnie, a później z niego wyskakiwać po kryjomu, by pisać.

Co u mnie na polu walki? Ciągle za mało piję. I przez kilka ostatnich dni prawie nie mogłam patrzeć na warzywa (przesyt?)... Dzięki Bogu, trzymam pory posiłków i nie podjadam. Chociaż wczoraj zrobiłam coś z działań zakazanych- kupiłam sobie w biedronce małą wodę smakową. Co gorsza- wypiłam ją własno... no właśnie- włanogębnie! Jak mi smakowała... Ale nie powiem, żebym miała ochotę na więcej. 

Dziś i wczoraj zawaliłam ćwiczenia. Wczoraj- zasnęłam przy usypianiu Dzieci, a dziś- tak się nagimnastykowałam przy dokładnym sprzątaniu samochodu i do tego (nie przy sprzątaniu) coś mi chrupnęło w kolanie i boli, więc odpuściłam. (Spoglądając na poniższe zdjęcie myślę sobie: "czemu dzieci tak wolno rosną..." ;)

Obawiam się, że w związku z powyższymi mogę nie mieć postępu w czwartek... A właśnie, w czwartek- nie wiem, czy wyślę piękne ;) zdjęcie z pomiaru i czy w ogóle pomiar będzie, bo wyjeżdżamy na kilka dni i przyznam, że tylko wagi nam w samochodzie pełnym gratów brakuje :P. Może tam, gdzie będziemy nocowali będzie waga.
Hmm... A tak sobie marzyłam, żeby do Wielkanocy ważyć mniej niż 100...

Cieszę się bardzo, że kilka nowych osób zaczęło czytać w tym tygodniu! I dziękuję "starym" (wybaczcie, Dziewczyny!), że są wierni i wspierają! 


Foto: https://www.flickr.com/photos/wwworks/6138545997
https://www.flickr.com/photos/tf28/4390146978/in/photolist-dDHwC-7X79Hd-ceBdZu-5UHweP-6hBRKR-24dtK3-9ZfnvR-dXZFVb-bJ4ZDt-8dwvPx-7FWDKh-wLCqg-3AqaFn-7rQZD4-7vQXxZ-PVatS-9hNZAN-67Dr7A-5S1Uun-8R4Fae-jpHra1-46YL9h-98mtgg-8GN1DY-5Dsp4M-bTw6uz-qZnQpA-83qQCD-6gjUV9-5MXbEn-6vsJ1s-9gAKEo-9XB7wk-abibAQ-7T6CzR-6QAJnt-dVyYP4-dXnZfV-bkWZTv-KQR7h-ogrk5H-4LAYPm-9X9jz-7sufW6-dxgsqB-niMrx1-pDqzbJ-ryVgR3-aewgs6-4zUJhV

czwartek, 12 marca 2015

Postęp i obietnica

Co tu dużo mówić. Jest radość. Kolejny tydzień przynosi nie tylko dobre samopoczucie, ale i konkrety:
Jak zejdę poniżej 100 kg, kupię sobie wyjątkowy zestaw skarpetek do zdjęć dla Was :)

Najfajniejsze jest to, że głodna robię się dopiero po ponad 3 godzinach, czyli dokładnie w porze na posiłek. Smakuje mi to zdrowe jedzenie! To poprzednie zdjęcie z jeleniami chyba nie było przypadkiem ;). 
Napiszę dyskretnie, że wczoraj założyłam stanik, który od miesięcy leżał na gromadce: "może kiedyś będzie dobre" i czekał na lepsze czasy. Tak, zdecydowanie najbardziej czuję, że jest mnie mniej na plecach, łopatkach, w talii. Już prawie nie zwisa tam nic :P (wiem, wiem, wszyscy, którzy to czytają i noszą rozmiar poniżej 44 popukają się pewnie w głowę, ale ja tam się cieszę z moich 103 kg -nie sprawdzajcie tylko, jak fajnie jest tyle ważyć! ;) ). 

Jest jeszcze coś świetnego poza tym, że Mężu zaczął ze mną ćwiczyć. Rozmyślałam sobie głośno, jak miło byłoby w 4 rocznicę ślubu ważyć tyle, ile w dniu ślubu- 89 kg. Usłyszał to mój Luby i obiecał mi, że jeśli tak będzie to on funduje nam pobyt w tym samym hotelu, w którym spędziliśmy naszą noc po-poślubną (tak, TĘ wyjątkową)! Szczerze mówiąc, będzie musiał nieco zaryzykować, bo apartamenty trzeba rezerwować ze sporym wyprzedzeniem ;). 

I ostatnia myśl. Zobaczyłam dziś w Internecie takie zestawienie dwóch zdjęć tej samej kobiety: 
1. około 100 kg (na oko) 2. około 60 kg. - Jaka to szalona różnica. Patrząc na to zdjęcie kobiety przy kości, nie sądziłam, że mieszka tam (w tym ciele) taka zgrabniutka dziewczyna. Hmm... Zastanawiam się, czy we mnie też taka mieszka...


Foto: flickr.com  Adriana Cecchi



poniedziałek, 9 marca 2015

Razem

Intensywnie małżeński weekend za nami. Dobry czas. A co więcej, zaskakujący! - Mój Mężu dał się namówić na wspólnie ćwiczenia! A łatwo nie było. Zanim jeszcze zaczął ćwiczyć, stwierdził, że na pewno są babskie. Zaproponowałam więc, że dziś ćwiczy ze mną mój babski zestaw, a ja z nim jutro przećwiczę jego męski. Zgodził się. Z początku żartował sobie trochę zamiast solidnie ćwiczyć, ale po kilku minutach się wkręcił- nawet oddechu pilnował! ;) Co chwila tylko jęczał: "jeszczeeeee?" albo: "za dużo tych powtórzeń". Generalnie spocił się jako i ja po pierwszym razie z ćwiczeniami. Pomarudził. A po kąpieli powiedział (z lekkością poruszając barkami): "może i nie głupie te twoje ćwiczenia...". Kolejnego dnia, w niedzielę, przyłączył się do mnie bez namawiania! Miło ćwiczy się razem. 

W sobotę znów byłam wystawiona na niezłą próbę. Trzydziestka Brata. A oni zawsze takie dobre jedzenie robią... Udało się zjeść w normie (chociaż pewnie powinnam ze 3 gryzy mniej ;) ). Najtrudniejszy moment był przy czekoladowym fondue... Zjadłam tylko 1 kawałeczek jabłka ledwo muśnięty czekoladą, a tak bardzo miałam ochotę na więcej... 
Zaczynam czuć, że mniej sadełka wisi mi na łopatkach. I stanik zapinam na inne haftki! Hurra. Może już jesienią będę gotowa na kolejne Maleństwo... 

Foto:https://www.flickr.com/photos/37149125@N04/10964338554/in/photolist-hGT6RU-cZNLPj-df6zYs-4q31mb-dQqkaa-hLeWcc-f8y7BF-4w8u91-iBKw4u-8hggqC-4KAnAS-nh3YSZ-mwxb5R-8VqaLD-8rRXHb-9pPtQb-5dZxxC-fQtSv-dsqYgA-4wxp9-67xDTH-iRi5YQ-xik65-3xNWC-p8WSWK-8oDy4n-gkfDz-omC1fJ-4J9i43-dgAEZ-bJweSx-8oFc3g-aLK2LB-oZDs6d-6trz1A-f42eRr-4GHjWv-qZVerS-7iu3HB-hxMzrj-atHcjy-efGbhg-m3Hd5R-nkaS8T-9XRadb-7wtaZb-5J3uv9-4VaiQT-eKPwbJ-atYo2W

czwartek, 5 marca 2015

Postęp :)

Dziś będzie krótko. Postęp jest. Kolejny spadek wagi to miłe uczucie :) 
Ważę już łącznie o ponad 4 kg mniej!
Choć za mną bardzo zabiegany dzień, to udało mi się zmusić siebie do wieczornych ćwiczeń.
I zrobiłam je bardzo solidnie! Coraz mniej mnie męczą. Myślę, że za jakiś czas powinnam wybrać ambitniejszy zestaw ;)

Niestety, również dziś małą wpadkę jedzeniową zaliczyłam. Przesadziłam nieco z kolacją, bo wygrała w mojej głowie myśl: "Nie chcę, żeby się zmarnowało". Skończyłam lazanię od Mamy (3/4 porcji), obiadową surówkę i 1 frankfurterkę... Smaczne było, ale na pewno za ciężkie na kolację i trochę za dużo. -To była jedna z motywacji solidnych ćwiczeń (przedłużyłam je sobie nawet o kilka minut). Chyba zaczynam lubić ćwiczenia. Lepiej się po nich czuję- i fizycznie, i psychicznie. A więc wszyscy, który to czytacie, a jeszcze dziś nie ćwiczyliście- pupcie w górę i do dzieła! :) 


środa, 4 marca 2015

Zmęczenie

Jestem nieco zmęczona. Nie dietą, ale w ogóle. Taki teraz mam czas. Trudno mi zebrać myśli, słabo się wysypiam (Młodszy budzi się kilkanaście razy w nocy), Mężuś znów na kilka dni poza domem... Dziś cały dzień (od 9 do 15) jeździłam po okolicy dalszej i bliższej w poszukiwaniu kwater dla jakichś tam (nieważne) dzieci na wakacje... Później: odebrać Starszego z przedszkola, nakarmić obu, ogarnąć dom, pojechać ze Starszym na koncert do szkoły muzycznej, znów nakarmić, wykąpać, położyć spać. Może nie powinnam tego pisać, bo mało ma to wspólnego z moim odchudzaniem. Chociaż- dziś nieco ma- przez to zabieganie i zmęczenie nie udało mi się poćwiczyć. I już się nie uda. Żadna siła nie przekona mnie dziś do tego.



Żeby nie było tak pesymistycznie, napiszę, że udało mi się dziś trzymać pory posiłków bez podjadania. Może trochę za dużo węglowodanów pożarłam, ale na wieczór już tylko sałatka delikatna...

Z kolei wczoraj wieczorem przesadziłam... Miałam pierwszą w tym odchudzaniu (i mam nadzieję, że ostatnią) dużą "wpadkę". Planowałam, że wczoraj popracuję przy komputerze do około północy, dlatego kolacja miała być o 20. Chciałam przedtem położyć Chłopaków spać. Plan udało się zrealizować prawie idealnie. "Prawie", bo przy okazji zasnęłam sama. Obudziłam się nieco po 22 i poczułam duże burczenie w brzuchu. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się przed otwartą lodówką, a po chwili zjadałam już pomidora i jajko na twardo z MAJONEZEM!!! (i wcale nie był light!). Lipa panie, lipa... Cóż, przynajmniej nie padłam od razu do łóżka tylko się jeszcze nieco poruszałam- przez kilka minut "globalnie" (pochodziłam i poćwiczyłam), przez prawie 2 godziny dość "lokalnie" (palcami na klawiaturze). 

W związku z tym całym powyższym związkiem nie spodziewam się szczególnych efektów podczas jutrzejszego ważenia. Cóż, oby cokolwiek w dół...

Dziękuję, że komentujecie moje wpisy. To dodaje mi ochoty zarówno do walki o kolejne kilogramy w dół, jak i do pisania. Miałam już chwile zwątpienia w sens tego bloga i myśli "pewnie i tak nikt tego nie czyta...". Teraz już wiem, że są tacy, którzy jednoczą się ze mną- to miłe.


Foto: https://www.flickr.com/photos/aris1983/15099749386/in/photolist-p1jaqE-M2C8H-dqzqp-eeEgT3-3bvreH-4Q8Hs-6yC92a-7bFnNB-dXuV37-7MF8Z8-ocDu5V-dkjhfR-5b8K1e-4Ss1Q3-7uhxbw-7EoR4R-dM5FEU-rTp2N-SuiWg-63QF5G-9fDKUB-pvSdsM-CYwMQ-aTP6VH-pfPkPT-8aDUmZ-2viCUB-eeuxHY-p228Tb-etkEqf-5CerP9-qXxZg-dpKkmd-6Ep6ka-7HnDeX-dEeFAk-61Akdp-4WSUWp-9XxQqb-67qd48-7iWjDS-b5WkX6-9FS5qi-dMbWE1-nntBk4-5MANfR-dsrmGt-9eKcrK-o2VXZ6-8cfz8F



niedziela, 1 marca 2015

Weekend

Trudny weekend za mną. Goście u nas i moich Rodziców oraz dwie imprezy urodzinowe, w tym osiemdziesiątka Babci... Udało się przez te dni zjeść łącznie 1 niecały kawałek tortu (jaki był pyszny!). Tak bardzo miałam ochotę na więcej... A dziś zamiast pysznych pieczonych żeberek i białej kiełbaski zjadłam gotowane pulpety rybne (no też były niezłe...). 

Przez te dni nieco trudniej było mi przestrzegać pór posiłków, bo w gościach marudzić nie wypada ;), ale udawało się jeść niezbyt dużo i zdrowo. Wczoraj zamiast ćwiczeń miałam ponad godzinny spacer, ale dziś już się udało "zaliczyć" stały zestaw ćwiczeń. Coraz sprawniej je wykonuję i coraz szybciej mija mi te pół godziny- to przyjemne.

Chyba trochę za mało piję, bo tylko około 1,5l dziennie. Muszę nad tym popracować. Tym bardziej, że wczoraj udało mi się kupić czystek.

Foto: https://www.flickr.com/photos/46232874@N08/4813796031/in/photolist-8knXRi-dCL3Me-dWVBgt-8WAZ98-3nJSY7-GDeQG-6YBtyR-9FrTeX-dW6oqf-dX2gCu-4DxoGX-3kEeCN-4GDdt6-AaQxC-Q1iLZ-bEcEcj-77sYrX-8QqSgy-aozUPw-rpj47u-5obtu3-bAWXG3-7iaaFC-a1V683-7i6kbe-b53ZCz-bDB9NK-2Wa2Kn-aH1r2z-bT7owt-6LPBSg-bsor9R-9jrv7r-7Hzih4-hSHPUa-artPh7-65woJn-aPGowz-aWEEni-cgmvuo-aHBtxB-4nAGPs-84oQnC-9FuPBL-aBuT98-4DxmYk-9GgBSK-tRg3Q-6FF34H-btAHSL