Dziś kolejna "chwila prawdy". Nie ma rewelacji, ale i źle chyba nie jest. Tym bardziej, że teraz u mnie czas w cyklu, gdy więcej wody zatrzymuje się w organizmie ;).
Nie sądzę, że uda się do Świąt zejść poniżej wyniku 3-cyfrowego... Cóż, nie to w Świętach najważniejsze, dzięki Bogu! :)
Wracam do normy po rozstrojeniu w Warszawie. Łatwiej mi trzymać pory posiłków i mniej mam okazji do niezdrowego jedzenia.
Ćwiczę teraz więcej niż zwykle, bo Mężuś wyjechał na 3 dni z kluczykiem do samochodu w kieszeni. Zainspirowało to nas do zakupu krzesełka rowerowego (nareszcie!). Codziennie rowerem odwożę i odbieram Starszego z przedszkola! To niezły wysiłek, chociaż daleko nie jest (nieco ponad 1 km), jest sporo wzniesień terenu, więc mam gdzie się zmęczyć. Synek jest zachwycony nową formą transportu!
Brawo! Krok po kroczku...
OdpowiedzUsuńPodziwiam, pozdrawiam i wytrwałości życzę,
Gosia.
Rower! Ale CZAD!!!
OdpowiedzUsuńWiesz, Twoje wpisy są bardzo inspirujące ;-]
...chociaż wolałabym nie mieć wyrzutów sumienia po tej wczorajszej czekoladzie ;p