wtorek, 28 kwietnia 2015

Pies uciekł, wena uciekła.

Ech, tak, czwartek minął- zdjęcia ni ma. Ha, a to nie prawda! Zdjęcie jest, jeno publikacji ni ma ;)
Zrobiłam tę fotkę w ostatni czwartek rano i od tamtej pory codziennie zamierzałam napisać. W czwartek wieczorem miałam poćwiczyć. "Napiszę po ćwiczeniach, będzie się czym pochwalić"- pomyślałam sobie. Jednak jako że nie poćwiczyłam i nie było się czym chwalić, postanowiłam czekać do kolejnego dnia. Postanowienia takie same. Efekt... też taki sam. Niestety. W końcu zaczęliście pytać, czy żyję w związku z tym piszę, jednak do pochwał powodów brak...
Wybaczcie moje stopy w wersji saute... Mam nadzieję, że nikogo nie zniesmaczają. Może kiedyś zaprezentuję je w ciekawszym wydaniu ;). 

A skąd taki tytuł? Bo naprawdę pies uciekł. Taki nasz podwórkowy, wieloletni wyjadacz resztek. No właśnie- wyjadacz... Odkąd przestałam kończyć po dzieciach to on dostawał pozostawione przez Łobuzków smakołyki. Czmychnął w Wielki Czwartek. Podobno z suczką sąsiadów. Wykopali podkop... Suczka cywilizowana, luzem na podwórku chowana, a nasz wariat z kojca. Ona po 2 dniach wróciła, naszego nie ma po dziś dzień. I znów pojawił się problem resztek. Chyba małego wieprzka musimy sobie kupić. Nie dość, że nie będzie problemu z resztkami, to i jeszcze po nim za wiele ich nie zostanie (już mi ślinka leci, bo mięsożerna to ja jestem).

Dzięki wszystkim nowym komentującym za zainteresowanie i starym za wierność. Jutro już NAPRAWDĘ poćwiczę! I notkę Wam o tym napiszę, jak już sapać przestanę, bo pewnie bez tego się nie obejdzie po takiej przerwie. Anonimowa B., dołączasz do mnie? Może ktoś jeszcze podejmie wspólne wyzwanie 30 min. ćwiczeń codziennie? Mój kręgosłup ewidentnie domaga się uwagi. Może Twój też?

A wiecie co jeszcze? Przestałam już definitywnie karmić piersią. I tak sobie myślę, że te dość przyzwoite wskazania wagi, mimo braku moich starań ostatnio, to chyba po części efekt zakończenia laktacji. Wiem, że to może głupio zabrzmi, ale moje piersi dawno nie były tak małe. "Małe" to pojęcie względne, bo i tak miseczki mają wielkość, jak to zwykłam nazywać, "pod koniec alfabetu" ;). Jednak skoro różnicę zauważył nawet mój Mężuś, to coś jest na rzeczy ;). (Kochanie, pozdrawiam Cię!)

Na koniec wklejam zdjęcie, którym rozbawił mnie ostatnio mój Mąż. I powiem Wam, że coś w tym jest:






8 komentarzy:

  1. :-) Wiesz piersi znikają ale też ciężej wagę zrzucić bo już te 500 dodatkowych kalorii też. A sam się odstswił czy mu pomogłaś?

    Smutna sprawa z tym psiakiem. Może. ktoś go przygarnął i nie jest mu źle.

    A ćwiczysz coś konkretnego czy to co Ci przyjdzie do głowy? Ja mam plan aby wychodzić wieczorem na szybki marsz ale na razie byłam raz... Jakoś zmęczenie albo lenistwo mi przeszkadza. Za to otworzyliśmy sezon rowerowy. Dziś pierwszy raz moja 10mies córcia jechała za mną w foteliku. Na pierwszy raz krótka trasa ale kolano już czułam niestety. Trudno powolutku i się rozkręcimy. Jutro jeśli nie bedzie padać też pójdziemy na rower:-)

    Mieciutka ta 100 jest magiczna. Jeszcze chwila i na dłużej ją opuścisz zobaczysz!:-)
    papa
    dollori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodszemu trzeba było pomóc w odstawieniu. Skończył 15-miesięcy, a ja poczułam, że już potrzebuję przestać karmić. Czuję, że to była dobra decyzja i (co najważniejsze) zaczął nareszcie przesypiać całe noce bez pobudki!

      Ćwiczę coś konkretnego. Taki zestaw na zdrowy kręgosłup. Dodałam dziś link na stronie głównej do "Inspirują mnie:". Polecam. Tempo nie jest mordercze (gdybym zaczęła od Chodakowskiej chyba bym umarła ;), ale pół godziny daje już konkret. I świetne samopoczucie. Już po kilku dniach ćwiczeń zupełnie przestał doskwierać mi ból kręgosłupa i w ogóle nabrałam chęci na ruch.
      O tak, 100 jest bardzo magiczna. Chciałabym jutro widzieć takie wskazanie na mojej wadze po raz ostatni!

      Super, że byłaś na rowerze. My też mamy krzesełko i co chwila staram się z którymś Chłopakiem jeździć.
      Dzięki Ci za wsparcie i obencość!

      Usuń
    2. 500 kalorii to juz nie na tym etapie :) ale prolaktyna Ci spadnie więc przewiduję dzięki temu wspomożenie, na pewno!
      Wiem co mówię :D
      Anonimowa B.

      Usuń
    3. Anonimowa B., tej wersji się trzymajmy! ;) Oby w dół!

      Usuń
  2. Nie pamiętam, czy jak byliśmy u Was to jeszcze karmiłam Radka czy już zakończyłam, ale też widzę i czuję różnicę w rozmiarze biustu. ;) Do rozmiaru sprzed ciąży jeszcze daleko (2 litery alfabetu w dół ) - czy da się do tego wrócić?

    A z tymi ćwiczeniami to tak ciężko... zabrać się do nich (!)

    Mój Mąż chodzi i narzeka, że gruby jest i bolą go plecy, ale do ćwiczeń to go wołami nie zaciągnę. Nie mam pomysłu na motywację dla niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może dołączy do naszego wyzwania? :) Niech zajrzy na bloga i się zmotywuje!

      Usuń
  3. Zatem podejmuję wyzwanie od poniedziałku konkretnie, a do tego czasu pozostają mi wygibasy i autoaerobik w łazience celem utrzymania chłopców w dobrym humorze podczas kąpieli :D
    Anonimowa B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowa B., cudownie! Kasia też będzie się z nami łączyć w ćwiczeniach. Może kogoś jeszcze namówimy?
      Pytałam Kasię, a Ty, co myślisz o tym, żeby ustalić sobie jakiegoś "karniaka" za niedopełnienie umowy? Myślę, co to może być, żeby skutecznie motywowało... Masz pomysł? A może 20 zł przelewu na konto organizacji charytatywnej za każdy dzień zaniedbania? ;) hmm?

      Usuń

Zostaw ślad, pomóż mojej motywacji.